6/2000
OBSERWACJE I PRZEMYŚLENIA STAREGO ROKU 2000

Już mi pora odjeżdżać
z grodu Wszeprawa,
Gdzie się bardzo miło
Rządy sprawowało.
Wszak rok mija. Co dalej,
Nie moja to sprawa,
Co się będzie z Sierp-
uchowem działo.

Do tańca dziś zapraszam
Na rynek miasteczka,
Gdzie na ubitym śniegu
Zgromadzone tłumy
Czekają na mój znak.
Poloneza czas zacząć.

Pierwszy tancerz już się toczy
Czerwone z niewyspania oczy
Od śledzenia i tropienia
To przywódca bez wątpienia.
W ręce jednej ma karteczki
W drugiej cienkie sznureczki
Nikt nie wie, co w myśli skrywa
Nikt sensu słów jego nie pojmuje
Geniusz się on nazywa
I rząd dusz w mieście sprawuje.
Za nim gromada zwolenników
I różnych popleczników
Pochlebców i zauszników.

Przy nim tańczy ojciec miasta
Który może tak niewiele
Który tak jest blokowany
Hamowany, wstrzymywany.
Który tyle mógłby, gdyby
Sytuacja była inna.
Inny sojusz, układ, ludzie,
Większy pieniądz, możliwości,
Gdyby samo się robiło,
To, co robić trzeba w trudzie,
Wtedy byłoby inaczej.
A tak wszystkie jego plany
Już u podstaw leżą w gruzach.
Nikt więc nie wie, czego pragnie
Urzędowy władca miasta
Oprócz tańca przez rok jeszcze.

Drugą parę los pobratał,
Choć to dziwne niesłychanie,
Aby spletli się tak ludzie
Którzy wcześniej się nie znali.
Z prawej idzie Buonaparte
Z lewej skłania się Walewska.
Z boku armia się przygląda,
Naród liczy na profity.
Myśl i czyn złączone w jedno
Są zjawiskiem rzadkim w świecie.
Gdyby jeszcze się powiodło,
Powymiatać wszystkie śmiecie
Jednym ruchem mocnej ręki,
Ład wróciłby zapomniany.

Trzeciej pary nie ma wcale.
To tłum gęsty, tłum skłócony:
Tak wygląda Wasze śliczne
Zaplecze władzy polityczne.

Oto już polonez cały
Raz w tę raz w tę się zatacza.
A cymbały z Warszawy grają
I rytm znany narzucają.

Dookoła fabrykanci
Wszyscy z chłodnym wejrzeniem:
Ten specjalista od piwa,
Ten od sera, ten od golonki,
Ten znów od odzieży zwierzchniej
Ten zaś od czekolady mlecznej.
I rzemiosło też przybyło:
Muratorzy, kanalarze,
Stolarz też się może trafić
Głównie zaś samochodziarze.
Kupców także co niemiara
Na rynku się zgromadziło.
I darmozjadów niemało
Jak zwykle przy święcie bywa.

Władza tańczy za pieniądze,
Władza sobie zapłaciła.
Lud zaś z miejsca się nie rusza
Myśląc, co go czeka jutro.

Nie ma się co martwić dzisiaj,
Inne życie się nie zdarzy.
Taniec troski Wam odgoni:
Od kielicha dziś nie stronić.

Już trębacz na wieży Ratusza
Zatrąbił: północ minęła.
Nie stójcie więc Sierpczanie
Wesoło w Nowy Wiek.

Zanim Was fiskus podliczy,
Ksiądz kropidłem pokropi,
Organista zaśpiewa,
A Malinowski zakopie.

Jot.