5/99
"CARGILL" w SIERPCU
- mówi dyrektor Piotr Domeradzki

W Sierpcu "Cargill" od ośmiu lat rozwija się na bazie istniejącej wcześniej mieszalni pasz "Bacutil". W latach 70tych i 80tych "Bacutil" budził niekorzystne skojarzenia. Panował dość powszechny pogląd, że chodzi tu wyłącznie o wyrób mączki i utylizację odpadów. Tymczasem pod nazwą "Bacutil" kryło się poważne przedsiębiorstwo przemysłu paszowego w Polsce, które miało bogatą tradycję w zakresie przede wszystkim produkcji pasz, a niejako ubocznie zajmowało się utylizacją odpadów. Mam nadzieję, że ten stereotypowy wizerunek "Bacutilu" należy już od dawna do przeszłości.

"Bacutil" w Sierpcu istniał od roku 1965. Przechodził różne koleje losu: był przekształcany, zmieniał też przynależność. Należał kolejno do centrali zlokalizowanej w Warszawie, Łodzi i Bydgoszczy. W końcu lat 80tych był przedsiębiorstwem skupiającym dwie wytwórnie pasz: w Sierpcu i w Kutnie oraz dwa zakłady utylizacyjne. Ówczesny jego dyrektor, Teodor Wiśniewski, dążył usilnie do usamodzielnienia sierpeckiego "Bacutilu". Po jego odejściu na emeryturę ten sam kierunek działania kontynuował śp. Jerzy Wójciński. W 1991 roku "Bacutil" miał już zakończoną pierwszą fazę prywatyzacji. W rok później, 10 maja 1992 roku, na miejscu "Bacutilu" pojawia się nowy szyld - "Cargilla". W nowej spółce "Cargill" miał 60% udziałów, a Skarb Państwa reprezentowany przez wojewodę płockiego - 40%. W ciągu dwóch lat udziały Skarbu Państwa zmalały do 8%, ponieważ strona amerykańska w latach 1992-1993 zdecydowała się na poważne inwestycje w Sierpcu rzędu 4 mln dolarów, a strona polska nie była zainteresowana inwestowaniem w spółkę. Nastąpiło zróżnicowanie udziałów i "Cargill" objął 92% akcji. W 1994 roku "Cargill" odkupił te 8% od Skarbu Państwa i począwszy od 1995 roku stał się pełnym właścicielem przedsiębiorstwa.

Kilka słów o "Cargillu", który jest prywatną firmą amerykańską istniejącą od 130 lat. Jej założyciele rozpoczynali od pobudowania elewatora zbożowego. W dniu dzisiejszym "Cargill" działa w 80 krajach i zatrudnia 80 tysięcy ludzi. Zakres działalności firmy jest szeroki: pasze, przetwórstwo, soki, elewatory, glukoza, handel nawozami, transport morski, a także produkcja rolna w systemie zintegrowanym. Muszę dodać, że całość kapitału firmy jest w rękach kilku udziałowców i w związku z tym akcje "Cargilla" nie są obecne na giełdzie.

W Polsce "Cargill" pojawił się w 1991 r. Przez dwa lata trwało rozpoznawanie rynku i rozmowy z czterema wytwórniami pasz: w Sierpcu, w Olsztynku, w Stargardzie Szczecińskim i w Osnowie w województwie wrocławskim. Spośród tych wytwórni pasz sierpecki "Bacutil" był już po pierwszym etapie przekształceń, a więc najlepiej spełniał warunki do prywatyzacji kapitałowej. Te okoliczności skłoniły "Cargilla", aby związać się z Sierpcem. Jeżeli miałbym jak najkrócej określić dzisiejszy stan posiadania firmy w Polsce, to musiałbym powiedzieć, że siedziba "Cargilla" jest w Warszawie, a w kraju jest sześć oddziałów firmy: Sierpc, Siedlce, Pruszcz, Krzepice, Krzemieniewo, Ropczyce, jak też duża wytwórnia glukozy we Wrocławiu. W naszych sześciu zakładach produkujemy miesięcznie około 30 tysięcy ton paszy, z czego 10-11 tysięcy ton w Sierpcu.

Nie mogę ujawnić, na ile został wyceniony majątek "Bacutilu" w 1992 roku, czyli w momencie zawiązywania spółki z "Cargillem". Trudno mi też określić dzisiejszą wartość sierpeckiego "Cargilla" z tego powodu, że zakład jest wciąż rozbudowywany, a część majątku podlega amortyzacji. Niemniej jednak dla porównania mogę powiedzieć, że wybudowanie w Polsce nowego zakładu tej wielkości wiąże się z kosztami 7-8 mln dolarów. W ostatnich latach "Cargill" wybudował w Polsce trzy nowe zakłady: w Siedlcach, Pruszczu Gdańskim i Krzemieniewie. Mogę więc przyjąć, że wartość "Cargilla" w Sierpcu to 6-7 mln dolarów. Zakład wciąż jest w fazie intensywnego inwestowania. Nawet drogę dojazdową do zakładu naprawiliśmy za własne pieniądze, chociaż jest to droga miejska. Zdaję sobie jednak sprawę, że mieszkańcy Sierpca mogą nie zauważać naszych inwestycji.

W sierpeckim "Cargillu" jest zatrudnionych obecnie mniej osób niż dziesięć lat temu, czyli w chwili, gdy rozpocząłem tutaj pracę. W 1989 roku w "Bacutilu" pracowało 110 osób i produkowało około 25 tysięcy ton paszy rocznie. Dzisiaj w "Cargillu" w Sierpcu pracuje około 70 osób i wytwarza około 130 tysięcy ton paszy rocznie. Łatwo policzyć, że wydajność pracowników w ciągu dziesięciu lat wzrosła 7-8 razy. Muszę tu zaznaczyć, że "Cargill" nie ma własnego transportu. Dla naszych potrzeb wynajmujemy około 30 ciężarówek należących do sierpeckich przedsiębiorców.

Mogłoby się zdawać, że "Cargill", wykupując większościowy pakiet akcji "Bacutila" w 1992 roku, wszedł w gotowy rynek odbiorców paszy. Ta sprawa nie wygląda tak prosto. Trzeba wiedzieć, że pasza w okresie PRLu była dotowana przez państwo i faktycznie była tańsza od zboża. Nie było więc żadnych problemów ze sprzedażą miesięcznej produkcji 2,5 tysiąca ton paszy i fakt ten miał swoje odbicie w strukturze "Bacutilu", w którym dział sprzedaży praktycznie nie istniał. Do roku 1990 wszystko, co zakład wyprodukował, było sprzedane według rozdzielnika, mimo że receptury, według których wytwarzano pasze, pochodziły z lat 60tych i nie odpowiadały obowiązującym w świecie normom. "Cargill" swój główny wysiłek skierował na unowocześnienie technologii i poprawienie jakości produktu. Położono nacisk na nadanie kontaktowi z odbiorcami paszy nowego wymiaru. "Cargill" słusznie przewidywał, że w gospodarce rynkowej głównym problemem stanie się sprzedaż produktu. Faktycznie, na rynku pasz jest coraz ciaśniej. Sprzedać jest coraz trudniej, a powodem tego jest sytuacja w polskim rolnictwie, która nas wszystkich bardzo martwi.

Naszym marzeniem byłoby sprzedawanie paszy za gotówkę. Pogarszająca się kondycja polskiego rolnictwa zmusza nas do elastycznego reagowania na wymagania rynku. W efekcie sprzedajemy pasze wyłącznie na kredyt. Kredytujemy przemysł drobiarski, a jest on odbiorcą 80% naszej produkcji, w ten sposób że pieniądze za sprzedane pasze wracają do nas średnio po 45-50 dniach. Wiem, że hodowcy nie mają z czego zapłacić. Współpracujemy z dużymi zakładami drobiarskimi: "Cedrobem", "Drosedem", "Sadrobem", "Konspolem" i z małymi ubojniami, z powstającymi grupami producenckimi. Jest to współpraca na różnych warunkach, co świadczy o naszej woli dostosowywania się do rynku. Każdego hodowcę traktujemy indywidualnie. Jest to niezmiernie trudne, ale nam się to udaje.

Widok zakładu od strony południowo-wschodniej
Widok zakładu od strony południowo-wschodniej

W dziale marketingu "Cargilla" w Sierpcu pracuje sześć osób na stanowiskach dyrektorów handlowych. Obszar działania dyrektorów handlowych firmy nie jest ograniczony administracyjnie, co wynika z faktu, że zdecydowaliśmy się na specjalizację w sprzedaży naszych produktów. Mamy specjalistów od sprzedaży paszy dla drobiu i paszy dla trzody. Dyrektorzy handlowi są rozliczani z efektów swojej pracy.

Kadra kierownicza "Cargilla" była sześć-siedem lat temu szkolona w Stanach Zjednoczonych. Obecnie szkolenia odbywają się w Polsce. Trzeba sobie powiedzieć pewną prawdę, że trudno przenieść w sensie dosłownym do Polski doświadczenia amerykańskie w zakresie zarządzania. Oczywiście, korzystamy z pomocy specjalistów amerykańskich, z systemów i procedur "Cargilla", ale podstawową wiedzę czerpiemy z doświadczeń zdobywanych na rynku polskim.

Szkoleniu podlega nie tylko kadra kierownicza, ale wszyscy pracownicy "Cargilla". Obowiązuje u nas system rocznej oceny pracy każdego pracownika. System ten oznacza nie tylko podsumowanie rocznych wyników pracy każdego członka zespołu, ale także postawienie przez każdym nowych zadań do wykonania w następnym roku. W naszej firmie każdy ma szanse indywidualnego rozwoju i awansu. Pragnę podkreślić, że sierpecki "Cargill" stał się wylegarnią kadry kierowniczej "Cargilla" w Polsce. Sierpc opuściło już sześciu dobrych menadżerów, którzy poszli do pracy w innych wytwórniach.

Sierpecki "Cargill" jest zakładem, który ciągle poszukuje nowych ludzi. W ostatnim roku przyjęliśmy do pracy sześć nowych osób. Wszystkich przyjmujemy na zasadzie oferty publicznej. O przyjęciu decydują wyłącznie umiejętności pracownika. Decyzje personalne w Sierpcu i Pruszczu Gdańskim zależą ode mnie. Wynika to z faktu, że jestem dyrektorem wytwórni w Sierpcu i Pruszczu oraz członkiem Zarządu "Cargilla" w Polsce.

W tym miejscu warto powiedzieć o specyfice struktury organizacyjnej "Cargilla". W naszych wytwórniach są trzy grupy pracowników: administracji, produkcji i marketingu. Każdy menadżer w "Cargillu"

ma dwóch przełożonych: zwierzchnika administracyjnego i zwierzchnika merytorycznego. System ten jest nieco skomplikowany, ale bardzo sensowny i skuteczny.

Pragnę podkreślić, że "Cargill" w porównaniu z innymi firmami prywatnymi wyróżnia się bardzo korzystnie, jeżeli idzie o stosunek do pracowników. Wyraźnie widać, że w "Cargillu" nie dąży się do maksymalnej eksploatacji pracownika. O załogę w "Cargillu" się dba. Świadczą o tym szkolenia, wysoki poziom bhp i spraw socjalnych. Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że pod tym względem warunki pracy w sierpeckim "Cargillu" są na tym samym poziomie co warunki pracy w firmach "Cargilla" w Stanach Zjednoczonych. Nasi pracownicy są wynagradzani za przepracowane godziny. Nie mamy systemu premiowania. System ten został przez załogę zaakceptowany i w pełni się sprawdza. Produkcja w "Cargillu" jest na trzy zmiany. Pracownicy marketingu sami wydłużają sobie swój czas pracy dla osiągnięcia lepszych efektów. Muszę przyznać, że naszej pracy towarzyszy ustawiczny stres. Jeżeli idzie o płace w "Cargillu", to muszę uprzedzić, że jest to jedna z tajemnic firmy. Dla ogólnej orientacji mogę podać, że przeciętne wynagrodzenie w naszej firmie w produkcji jest znacznie wyższe niż średnia krajowa liczona w pięciu działach gospodarki.

Bardzo zależy mi na integracji załogi z zakładem. Robimy to na wiele sposobów. Załoga jest ubezpieczona we francuskiej firmie AGF na życie i od następstw nieszczęśliwych wypadków. Tworzymy też finansowany przez "Cargill" trzeci filar funduszu emerytalnego. Co roku organizujemy pikniki w Bledzewie lub na Skansenie. Dla kobiet sponsorujemy zajęcia w fitness-club, dla mężczyzn wykupujemy salę gimnastyczną a pływalnię dla wszystkich chętnych.

Sierpecki "Cargill" jest firmą małą i niegłośną, ale jesteśmy żywo obecni w lokalnym życiu. Widzi to szereg osób i instytucji, które wspieramy finansowo. Chcielibyśmy pomagać tym najsłabszym, którzy nie bardzo mogą liczyć na pomoc z innych źródeł. Jesteśmy sponsorami wielu imprez dla społeczności sierpeckiej. Wymienię tu: "Kasztelanię", Tydzień Kultury Chrześcijańskiej, imprezy sportowe i rekreacyjne. Wspieramy Stowarzyszenie Diabetyków i Stowarzyszenie Ociemniałych, współpracujemy ze Związkiem Emerytów i Rencistów. Pomagamy większości szkół sierpeckich, a także służbie zdrowia domom dziecka i klubom sportowym. Za nasze wsparcie finansowe otrzymujemy wiele podziękowań. Trzy lata temu wydaliśmy 150 tysięcy złotych na pomoc szkołom na terenie b. województwa płockiego, dwa lata temu pomogliśmy powodzianom w Opolskiem na

kwotę 50 tysięcy zł. W Sierpcu wydajemy rocznie 30-40 tysięcy zł. Podkreślam, że nasza pomoc jest rozrzucona po różnych organizacjach i instytucjach.

Zdaję sobie sprawę, że z obecnością "Cargilla" w Sierpcu są wiązane pewne oczekiwania na rozwój miasta i powiatu. Są to wynikiem następującego myślenia: skoro "Cargill" jest firmą amerykańską, to dlaczego nie miałby stać się punktem zaczepienia dla innych przedsiębiorców amerykańskich. Sierpczanie ciągle powołują się na "Forda" i Płońsk. Otóż cała ta sprawa wymaga pewnego wyjaśnienia. Na początku pragnę poinformować, że "Ford" podjął decyzję o wycofaniu się z Płońska. Nie jest więc tak, że kapitał zachodni przychodzi w jakieś miejsce na stałe. Na pewno należy sobie zadać pytanie: czy "Cargill" w Sierpcu jest firmą miastotwórczą? Oczywiście, tak, bo przecież daje pracę. "Cargill" w Sierpcu jest firmą amerykańską, ale w tym sensie, że właściciele firmy dali pewne środki na rozwój zakładu i ustanowili reguły spłaty zainwestowanych w Sierpcu i Polsce kwot. Tak naprawdę działamy tylko w Polsce i jesteśmy firmą zrośniętą z rynkiem polskim. Właściciele "Cargilla" oczekują od nas prowadzenia firmy jako rentownej, a to zależy od naszych pomysłów i od sytuacji w rolnictwie. O fatalnej kondycji polskiego rolnictwa powszechnie wiadomo. Ta gałąź gospodarki popada w coraz większą biedę, wręcz ubóstwo. Nasi klienci - producenci drobiu do niedawna zaliczali się do elity finansowej. Obecnie są w coraz większych kłopotach finansowych. Świetność "Cargilla" jest uzależniona od stanu polskiego rolnictwa. Hodowcy tracą i "Cargill" traci. Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku działania dla dobra firmy, dla dobra naszych klientów i społeczności, wśród której funkcjonujemy.

Podkreślam, że "Cargill" w Sierpcu i w Polsce to nie tylko produkcja i sprzedaż paszy. "Cargill" to także pewna filozofia pracy, która uwidacznia się w naszych poczynaniach. "Cargill" osiągnął swój światowy sukces dlatego, że stawiał na pracę w zespole ludzkim, zespole, który bardzo dobrze się rozumie, a każdy z członków zespołu rezygnuje ze swego indywidualizmu i jest lojalny wobec grupy. Ta filozofia działania sprawdziła się pod różnymi szerokościami geograficznymi, dokąd "Cargill" dotarł. Może zabrzmi to górnolotnie, ale my, ludzie "Cargilla", utożsamiający się z firmą, chcielibyśmy być przekaźnikami tego systemu wartości.

(wysłuchał i zanotował:
Zdzisław Dumowski)