5/2001
IDEE WYPAROWAŁY JAKBY BEZPOWROTNIE
Nowa książka Jana Burakowskiego

Jana Burakowskiego znałem dotychczas jako interesującego prozaika ( zbiory opowiadań "Najpiękniejsza dziewczyna" i "Trochę za dużo szczęścia" , powieść „Ślady naszych stóp”,) kronikarza ( "Kronika Sierpca i Ziemi Sierpeckiej" ), publicystę i redaktora lokalnego periodyku. Książką "Od Ludowej do Kapitalistycznej"1) objawił się jako wnikliwy politolog z zamiłowaniem do najnowszej historii Polski. Posiadłszy tak rozległą znajomość procesów i wstrząsów politycznych w okresie ostatniego ćwierćwiecza, można pokusić się o każdą fabularną formę ich przedstawienia. Raczej takiej wypowiedzi Jana Burakowskiego byłbym skłonny dotychczas wyglądać. Po przeczytaniu "Od Ludowej do Kapitalistycznej" trudno mi przewidywać, na co jeszcze stać tego autora.. Jej kolejne rozdziały nabierają coraz wyższego tempa oraz polemicznej temperatury. Książka jest tak zwarta w treści, że dosłownie trudno się od niej oderwać, a rozdziały polemiczne wobec znanych autorytetów czyta się niemal jak spodziewane objawienie.

Ale zacznijmy od początku.

Nie sposób nie zgodzić się z Janem Burakowskim, że po "dokonaniach" ostatniego czterolecia rządów solidarnościowych, dekada Edwarda Gierka jawi się w całkiem innych kolorach. Bledną zaciągnięte przez niego kredyty wobec dzisiejszych długów, ponieważ zbudował za nie tysiące zakładów pracy ( że o drogach i osiedlach mieszkaniowych nie wspomnę), które następne ekipy mogły rozprzedać poniżej rzeczywistej wartości, w celu łatania permanentnych dziur w polskim budżecie, nazywając to szumnie prywatyzacją. A zaciągnięte po 1989 roku kredyty rozpłynęły się jakby w korupcyjnej mgle.

"Polska w latach 1988 - 2000 zmieniła się - pisze Burakowski - rzeczywiście nie do poznania, ale w niczym nie przypomina kraju z marzeń i obietnic czasu obrad Okrągłego Stołu, wyborów do Sejmu "kontraktowego" i konstytuowania się rządu Tadeusza Mazowieckiego. Przede wszystkim wyparowały bez żadnego śladu idee sprawiedliwości społecznej i solidaryzmu społecznego - sztandarowe hasła "Solidarności". ( I pod jej - o paradoksie! - kuratelą, chciałoby się dodać.) Zróżnicowania poziomu wynagrodzeń i przywilejów z okresu Polski Ludowej, to zupełnie płaska równina, przy Himalajach i bezdennych depresjach III Rzeczypospolitej". Przytoczyłem te zdania jako przykład polemicznego warsztatu, jakim posługuje się raz po raz, autor omawianej książki. Trudno nie zgodzić się z nim, kiedy pisze, że odtworzone zostały stosunki pracy sprzed stu lat. Wróciliśmy, zatem do "dzikiego kapitalizmu" z zamiarem wejścia do dwudziestopierszo wiecznej Europy. Na podstawie tego i wielu innych paradoksów solidarnościowej rewolucji można zaryzykować twierdzenie, że odbywa się ona bez wytyczonego programu. Wygląda na to, iż władza wie, dokąd zmierza, ale nie wie jak, albo wie, jak ale nie wie, dokąd. Na wszelki wypadek nie postawię tezy, że ani tego, ani tego, aby nikomu nie odebrać resztek nadziei.

Jan Burakowski wymienia ( i popiera przykładami ) bezsensowną sprzedaż zagranicznym nabywcom najlepszych, wysokowydajnych zakładów produkcyjnych, szerokie otwarcie polskiego rynku dla zagranicznych towarów i politykę kredytową po 1989 roku jako wręcz samobójcze ciosy dla polskiej gospodarki. I jak się z nim nie zgodzić? Chyba, że komuś oczy jaskrą zaszły! Albo Balcerowiczem, bo to prawie na jedno wychodzi! Urynkowienie gospodarki zapoczątkował z dużą dozą nieodpowiedzialności już rząd Mieczysława Rakowskiego, co nie uszło uwadze naszego autora.

Można by tak rozdział po rozdziale streszczać, dopowiadać oraz niechybnie spłycać, choćby z powodu zbyt daleko idących skrótów myślowych i uproszczeń. Nie znajduje jednak żadnego sensu, aby to czynić, ponieważ najlepszym sposobem zapoznania się z poglądami i przemyśleniami autora na temat ustrojowych i gospodarczych przemian w Polsce, jest sięgnięcie po jego książkę, co też każdemu nieobojętnemu wobec naszej rzeczywistości anno domini 2001 z całym przekonaniem doradzam. Jan Burakowski zaskoczył mnie przede wszystkim wnikliwością i trafnością ocen w zakresie przemian gospodarczych i społecznych, czego po rzadko, którym poloniście można się spodziewać. Z prawdziwą satysfakcją pragnę podkreślić jego publicystyczny talent i polemiczne zacięcie.

Wojciech Łęcki

1) Jan Burakowski - "Od Ludowej do Kapitalistycznej. Tło polityczno społeczne, zyski i cena transformacji ustrojowej w Polsce" Sierpc 2001. Szkice. Zawartość: Od Edwarda Budowniczego do Okrągłego Stołu - Polska drugiej połowy lat siedemdziesiątych i stanu wojennego. Miraże i konkretyzacje. - Od "socjalizmu z ludzką twarzą" do "dzikiego kapitalizmu". Wielki przekręt?, To nie takie proste. - Przemiany gospodarcze lat 90-tych. Herold, trybun, błędny rycerz i kondotier transformacji. - Miejsce "Gazety Wyborczej" i Adama Michnika w przemianach polskich. Przez transformację do ...? - Nadzieje i zwątpienia nieobojętnego świadka wydarzeń polskich drugiej połowy XX w. Nasz wiek XXI.

INNE WYPOWIEDZI O KSIĄŻCE
.

"Od Ludowej do Kapitalistycznej"" przeczytałem z nieustającym zainteresowaniem i z pełnym poparciem! Szczególnie wnikliwa jest analiza roli i praktycznego funkcjonowania "Gazety Wyborczej". Pozwolę sobie skorzystać ze sformułowanych wniosków przy okazji publicznej, powołując się na tę książkę"

(Zygmunt Kałużyński - publicysta "Polityki")

"Rozważania nad przejściem "Od Ludowej do Kapitalistycznej" ujmują uczciwością, rozsądkiem, pragnieniem, aby ludzie nie odcięli się od swojej przeszłości, ale starali się ją zrozumieć. Dobrze jest usłyszeć taki głos wśród codziennej wrzawy".

(Prof.dr hab. Andrzej Lam, Uniwersytet Warszawski)

"Od Ludowej do Kapitalistycznej" przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Zgadzam się w pełni z wyrażonymi w niej poglądami. Doskonale wiem, że wielu ludzi myśli podobnie, tyle, że nie mają szansy lub umiejętności wyrażenia tego na piśmie. Książkę zalecam wielu osobom i na pewno przeczytam ją nie tylko ja. Oczywiście nasze skorumpowane media reklamują tylko takie publikacje, które zgadzają się z propagowaną natrętnie rynkowo - liberalną linią rozwoju. Opinie od niej odbiegające są świadomie przemilczane"

(Ariana Nagórska, pisarka z Gdańska)