4/2001
Ochrona klimatu - problem realny czy straszak klimatologów i polityków ?
Wywiad z prof. Zbigniewem Szwejkowskim z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego

"Sierpeckie Rozmaitości" - Panie profesorze, zimą na stokach Krzyżowej Góry w Lidzbarku Warmińskim rozmawialiśmy o dziwactwach jaki nam serwuje aura. Teraz jest lato, mamy powodzie w różnych miejscach Kraju. Można powiedzieć punktowo, wskutek gwałtownych, ulewnych deszczy. Na naszych oczach, na przestrzeni pokolenia dokonują się zmiany, których trudno nie zauważyć. Czy to nie dzieje się zbyt szybko i nie zmierza ku globalnej katastrofie?

Z perspektywy pokolenia, czy nawet kilku, klimat w którym żyjemy wydaje się co prawda bardzo zmienny, jednak wszystko to mieści się w przedziale nie wykraczającym poza granice ogólnego bezpieczeństwa. I rzeczywiście, od kilku tysięcy lat, dokładnie od ostatniego zlodowacenia, klimat ziemski pozwala ludziom i całej biosferze na byt i rozwój, jedynie z potrzebą cyklicznych adaptacji do stosunkowo łagodnie zmieniających się warunków. Wcześniejsza historia klimatu ziemskiego wskazuje jednak, że może on przybrać taki charakter, który albo ograniczy dramatyczne obszary zamieszkania na kuli ziemskiej poprzez skucie ich wieczną zmarzliną, albo ogrzeje tak, że znikną czapy lodowe wokół biegunów, a strefa średnich szerokości geograficznych upodobni się do obszarów równikowych. Również i ten drugi wariant rozwoju sytuacji oznacza poważne perturbacje środowiskowe. Zmiany, o których mowa, miały miejsce bardzo dawno, w czasach przedhistorycznych i to co się w podobnym stylu zdarzy w przyszłości ma taką samą perspektywę czasową. Należy jednak dodać, że ewolucja w dramatycznym kierunku jest nieuchronna i w tę perspektywę wpisują się przyszłe dzieje naszej planety. Wszystkie etapy rozwoju klimatu wiążą się z istnieniem tzw. czynników klimatycznych, które będąc w związku z atmosferą i samymi z sobą, tworzą układ, czasem trudnych do ścisłego ustalenia splotów zależności, zwany systemem.

"SR" - Ale to my ludzie sami sobie gotujemy ten nieznany i groźny los.

Tymczasem, to co winno zaabsorbować naszą uwagę w najbliższej przyszłości gdy chodzi o zmiany klimatu, wiąże się z jego modyfikacjami antropogenicznymi, wywołanymi działalnością człowieka. Nie znaczy to oczywiście, że oto dokonał się przełom naukowy i wreszcie będziemy mogli modyfikować klimat stosownie do potrzeb. Owszem już modyfikujemy, już go zmieniamy, jednak w jaskrawej niezgodności z oczekiwaniami. Klimat zmienia się bowiem pod wpływem czynników związanych z rozwojem cywilizacji, czyli pojawia się efekt uboczny postępu. W wyniku oddziaływań szeregu czynników obserwujemy wypadkową zmian właściwości atmosfery w postaci postępującego ocieplenia. W literaturze popularnej mówi się o tzw. efekcie cieplarnianym (co jak zostanie wykazane poniżej nie jest zbyt precyzyjne), zaś meteorologia określa skutek transformacji klimatu jako globalne ocieplenie.

"SR" - Jaką rolę dla ciepłoty naszej planety pełni warstwa powietrza, która ją otacza - atmosfera?

Rolę atmosfery w kształtowaniu warunków termicznych na Ziemi można ocenić porównując temperaturę powierzchni naszej planety otoczonej powłoką gazową i bez niej. Można tego dokonać stosując model matematyczny wywodzący się z zasad bilansów energetycznych. Otóż powierzchnia Ziemi bez atmosfery charakteryzowałaby się średnią temperaturą około minus 18oC, tymczasem rzeczywista temperatura tej powierzchni wynosi przeciętnie na całym globie około 15oC. Tak więc dzięki atmosferze powierzchnia Ziemi chwilowo gromadzi więcej ciepła i podnosi swój potencjał termiczny o 33 stopnie. Skutek ten można określić właśnie mianem efektu cieplarnianego, wywołanego przez atmosferę. Cieplejsza powierzchnia planety i odpowiednio ciepła atmosfera to fakt, który w dużym uproszczeniu można objaśnić, jako zatrzymanie części promieniowania długofalowego ziemskiego przez cząsteczki gazów. Inaczej energia ta szybko zostałaby oddana w przestrzeń kosmiczną. Wielkość efektu cieplarnianego mogłaby się zmienić gdyby planeta otrzymywała więcej energii słonecznej (np. na skutek zmian orbity, jej nachylenia i innych przyczyn). Może się także zmienić pod wpływem zmian chemicznych atmosfery. Otóż całkowity efekt cieplarniany w ponad 60% pochodzi od zawartości pary wodnej w atmosferze i w 20% od ilości dwutlenku węgla, czy w około 7% od ilości metanu. Zatem jakiekolwiek zmiany w przeciętnej zawartości tych gazów przekładają się natychmiast na wielkość efektu cieplarnianego. W tym zestawieniu, para wodna musi być traktowana jako gaz poza wszelką kontrolą. Jej ilość regulują jedynie naturalne procesy. Pozostałe dwa, a także kilka innych jak np. freony, podlegają zmianom ilościowym pod wpływem zwiększonej ich emisji do atmosfery, czy też ograniczeniem naturalnych "zbiorników" ich pochłaniania. Procesy, o których mowa, to skutek rewolucji przemysłowej, postępu cywilizacyjnego, rozwoju ludzkości. Zatem jeżeli utrzyma się aktualny trend zwiększania udziału w atmosferze gazów cieplarnianych to efekt, który wywołują będzie coraz większy. Zatem pojawi się skutek, który mamy prawo nazwać globalnym ociepleniem, nie zaś tylko efektem cieplarnianym, gdyż tenże efekt istnieje zawsze, zaś jego zwiększenie należy odpowiednio, wyraziście nazwać. Wzrost ilości dwutlenku węgla w atmosferze, co nie budzi żadnych wątpliwości, powodowany jest jego zwiększonym wydzielaniem przez przemysł (produkcja konwencjonalna energii, transport, przetwórstwo i inne), a także przez rolnictwo. Podobne są źródła emisji metanu. Poza procesami naturalnymi trafia on do atmosfery z kopalń, ryżowisk, czy też pastwisk, na których żywią się przeżuwacze. Freony, to produkt całkowicie sztuczny, tanie i łatwe w produkcji gazy, używane między innymi w chłodnictwie. Problem dwutlenku węgla w atmosferze nie istniałby gdyby gaz ten mógłby być równie intensywnie pochłaniany. Jednakże wyrąb ogromnych połaci lasów, czy też mniejsze możliwości rozpuszczania CO2 w oceanach, sprawiają, że jego koncentracja już prawie się podwoiła w porównaniu z epoką preindustrialną. Biorąc pod uwagę możliwości absorpcyjne gazów cieplarnianych w stosunku do długofalowego promieniowania cieplnego można dość precyzyjnie wyliczyć skutek termiczny związany z każdą zmianą składu chemicznego atmosfery. Tymczasem naukowcy mają trudności z ustaleniem precyzyjnej odpowiedzi na pytanie w jakiej skali globalne ocieplenie nam grozi. Wiąże się to z faktem kształtowania klimatu w układzie systemowym, czyli we splocie wzajemnych zależności, które niekoniecznie układają się w ciąg zdarzeń zmierzających w jednym kierunku. Przykładowo, wyższa temperatura atmosfery, to także większy efekt parowania. Więcej pary, to większy udział chmur, a to z kolei może drastycznie ograniczać dopływ energii słonecznej do powierzchni Ziemi. Tego typu zależności sprawiają, że pojawiają się głosy wątpiące w możliwość globalnego ocieplenia. Jest to niebezpieczne, gdyż realny problem może być sprowadzony do kwestii drugorzędnej.

"SR" - Skoro globalne ocieplenie jest nieuniknione, to jakich skutków możemy się spodziewać?

Gdy jednak, poza wszelkimi wątpliwościami, globalne ocieplenie uznać za fakt to jego efekty z pewnością nie rozłożą się równomiernie na całym globie. Zdecydowanie stanie się cieplej w strefach klimatycznych dotychczas charakteryzujących się niższymi temperaturami oraz w porach roku chłodniejszych. Przy średnim wzroście temperatury o 4oC, do czego może doprowadzić podwojenie się ilości dwutlenku węgla w atmosferze, temperatura w strefach biegunowych, w porze zimowej może się zwiększyć aż o 12 oC. Katastrofalne skutki ocieplenia dotknęłyby wiele regionów rozszerzając strefy pustynne, a z drugiej strony rozległe obszary byłyby nękane ulewnymi opadami i podwoziami. Roztopienie lądolodów pokrywających np. Antarktydę i Grenlandię podniosłoby poziom oceanu światowego o 1 m, zanim doszłoby do stabilizacji sytuacji. W ten sposób pod wodą znalazłyby się zamieszkałe obszary nisko położone. Ogólny, przyrodniczy potencjał produkcyjny wzrósłby, strefy upraw przeniosły by się na północ. Z drugiej jednak strony ocieplone, średnie strefy geograficzne, zostałyby zagrożone plagą nowych chorób i szkodników roślin, które łatwo mogłyby zredukować efekt intensywniejszej asymilacji.

"SR"- Ale to skutki ludzkich działań. Skoro tak dlaczego rządy państw i organizacje międzynarodowe nic nie robią, albo ich działania są nieskuteczne. Skoro ludzie popsuli to powinni też chcieć i umieć naprawić.

Globalne ocieplenie stawia przed ludzkością duże wyzwanie gdyż nawet efekty, z których można by być ostatecznie zadowolonym, wymagałyby przejścia okresu przystosowawczego, adaptacyjnego, co również wiązałoby się z dodatkowymi kosztami ekonomicznymi i społecznymi. Większość klimatologów nie lekceważy więc zjawiska globalnego ocieplenia. Światowa Organizacja Meteorologiczna powołała specjalny zespół autorytetów, którzy przekonują o nieuchronności zmian klimatu i starają się przedstawić skuteczne środki zaradcze. Tymczasem okazało się, że skutki niekorzystnych zmian klimatu można zminimalizować tylko wspólnym wysiłkiem całej ludzkości. Jednocześnie stało się jasne, że efektywne sposoby działania wymagają takich kroków, na które nie wszystkie państwa mogą się zgodzić oraz nie wszystkie kraje są w stanie ponieść ciężary finansowe zalecanych przedsięwzięć. Nastąpiła więc sprzeczność interesów na pograniczu ekonomii i ekologii, nie pierwsza zresztą. Problemy takie szybko stają się politycznymi, co owocuje wkroczeniem na arenę polityków, którzy w swoisty sposób radzą sobie z takimi zagadnieniami. Tak więc politycy, podejmujący decyzje strategiczne, postępują zgodnie z zasadami uświęconymi poprzez panujący akurat w danym państwie typ ustrojowy. Przywódcy demokracji światowych głoszą takie poglądy jakich oczekuje ich partyjny elektorat. W tych przypadkach ścierają się poglądy i choć zastanawia, że na tak oczywisty temat można wyrażać skrajne opinie, to jednak wszystko to dzieje się na oczach opinii publicznej, która uznaje je za swoje lub jest przeciw. W ten sposób w krajach tych następują, nie wywołujące zdziwienia, zwroty nawet o 180 stopni w podejściu do kwestii ochrony klimatu. Tam gdzie nie ma jawności życia publicznego społeczeństwa nie są informowane o problemie, a rządy prowadzą politykę sprzyjającą oligarchom, na których służbie pozostają.

Tak więc od 1977 roku, począwszy od pierwszych konferencji poświęconych zagadnieniom klimatycznych, przez Szczyt Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 roku, konferencję w Kyoto w 1997, pomimo wielkiego zaangażowania wielu krajów i ich przywódców, świat nie uczynił zasadniczego kroku w kierunku jednoznacznego ograniczenia antropogenizacji klimatu planety. Można mieć jedynie nadzieję, że żaden z czarnych scenariuszy się nie sprawdzi, bo nawet nie do końca skoordynowane i minimalne działania ze strony najbardziej zdeterminowanych przyniosą skutek, a do zmieniającego się klimatu ludzkość jakoś zaadoptuje się.

"SR" - Dziękuję za rozmowę. Chciałbym umówić się z Panem na następną, może bardziej szczegółową na temat funkcjonowania tych organizacji światowych i zachowań różnych krajów, zwłaszcza wysoko uprzemysłowionych, czyli największych niszczycieli naturalnego klimatu i atmosfery. Może znów spotkamy się na nartach w Lidzbarku Warmińskim?

Rozmawiał Ryszard Suty